Pierwsze Regaty Agi
Miałam tylko płynąć przeprowadzając Fujimo do Sztokholmu. Nie wyszło. Ale wiecie co? Zamiast tego popłynęłam w Regatach Lotos Nord Cup Pantaenius B8 2019 🙂 🙂 🙂 To był strzał w dziesiątkę 🙂 Zakochałam się na zabój, na amen. W morzu. W szybkim żeglowaniu. W tej adrenalinie. Poczułam, że żyję. Ale zacznijmy od początku.
Po zaokrętowaniu na Oilerze, na którym Poziomek przyjął mnie tak gorąco jak bym była jego najbliższą rodziną – ale on taki jest, człowiek typu serce na dłoni – zaczęłam poznawać jacht od podszewki. Zadbany, czysty, wręcz dopieszczony, praktyczny, wszystko było pod ręką i logicznie rozłożone. Niemniej była to nauka. Szoty do tego, szoty do tamtego, fały, kontrafały, typy żagli, obsługa kabestanów bo „troszkę” były większe niż te, które dotychczas poznałam, no cała masa tego. Ale wiece co? Takiej przyjemności z nauki jeszcze nie miałam okazji zaznać nigdy w życiu.
Poziomek musiał jechać coś załatwić, więc pierwszą noc miałam pełną wachtę sama samiusieńka na jachcie ale jeszcze przy kei. Troszkę mnie to przeraziło ale nie było problemów, zresztą i tak dała bym radę wszystkiemu, taką miałam energię i radość. Na drugi dzień zaczęła się zjeżdżać Załoga. Super ekipa, super ludzie, no trafiłam idealnie, czułam się jak pączuś w masełku 🙂
Następnego dnia rozpoczęliśmy od testowego pływania żeby poznać jacht i już tego samego dnia wieczorem rozpoczęły się regaty. Czegoś takiego nigdy jeszcze nie miałam okazji poznać. To było coś, co na zawsze zostanie w mojej pamięci. Ten pierwszy raz. Moment startu, wszystkie jachty dookoła, to jak wyszliśmy na prowadzenie, zobaczenie wszystkich jachtów dookoła i z tyłu, no naprawdę ciężko te emocje przelać na papier.
Szliśmy jak burza. Jak brzytwa jacht ciął fale. Kiedy już wszyscy zostali z tyłu to był już taki przyjemny relaks. Pracowity, odpowiedzialny, bardzo precyzyjny, ale relaks. Piękny zachód Słońca, cała noc na decku, udało nam się praktycznie jednym halsem dojść do B8. Na platformie Lotosu w sumie nikt nie wiedział, że są regaty, ktoś zapomniał przekazać. Bardzo szybko się dowiedzieli 🙂 O szóstej rano zawróciliśmy za bojką i ruszyliśmy w stronę Górek.
Żeby nie było za dobrze, w końcu zaczęły się przeboje. Najpierw potargał nam się spinaker. Trzeba go było szybko naprawiać a w międzyczasie płynęliśmy na innych żaglach. Później prawie ucichł wiatr. Następnie mieliśmy statek w torze wodnym, który musielismy odpowiednio wyminąć co znowu nas troszkę opóźniło. Przed samą metą musieliśmy szybko wymienić żagle co spowodowało, że Dancing Queen nas wyprzedziła jakąś milę od mety i pomimo naszych wysiłków tak już zostało.
Skończyliśmy kilkanaście sekund za nią na drugim miejscu ale dla mnie to było najbardziej pierwsze miejsce na świecie bo w tym właśnie miejscu, z tą Załogą i tym Skipperem, to nawet i ostatnie miejsce można mieć tak było cudownie 🙂
A o mojej wyprawie na Morze Śródziemne przeczytacie w następnym odcinku >>