Maszt w Górę i Na Wodę
Stawianie masztu to wcale nie takie wielkie halo jeśli tylko ma się wszystko dopracowane. Oczywiście nie mamy na myśli masztu do wielkiego jachtu morskiego tylko maszt do zwykłej (dla nas niezwykłej), lekkiej łódki śródlądowej.
Dwie osoby, ona i on. Odpowiednie bloczki, prosta dźwignia i przeciwwagi, odpowiednio przyłożona siła, która dzięki odpowiednim przełożeniom lin wcale nie musiała być duża, nieco doświadczenia z innymi masztami i … maszt stoi jak … no jak maszt no 🙂 Pionowo w górę 🙂 Wanty podociągane na tyle ile się dało bo były troszkę pogięte już i tylko czas mógł je wyprostować (i docelwo wyprostował).
Co następne? Trzeba Cycka zeslipować i tu będzie zabawa bo wózek nie jest zwykły a przerobiony z jakiegoś wózka magazynowego. Fajny żeby na nim trzymać łajbę ale niestety zwrotność z nim zapiętym do auta jest praktycznie zerowa przez dwa takie dziwne już do niczego niepotrzebne pręty zaraz przy mocowaniu do haka, które przy skręcie bardzo usilnie starały się wbić w tył auta.
Oj była zabawa. Najpierw ja on … no wymiękłem. Następnie ktoś kto twierdził, że ja nie potrafię … też wymiękł. Trzeci najpierw popatrzał jak się męczymy, następnie z mądrą miną wsiadł za kierownicę. Też wymiękł. Niestety ten wózek kompletnie nie współpracował przez te dodatkowe pręty przy haku. Za chiny ludowe nie można było nim odpowiednio skręcić. Traktorem może by się dało ale akurat żadnego nie było pod ręką.
No to co dalej? Wyciągarka i będzie po problemie … no tak ale … wyciągarka w marinie się spaliła po burzy. No bywa. Już kompletnie załamani zaczęliśmy kombinować, że po prostu go puścimy w dół i niech leci sam do wody tylko może liną się troszkę da nim sterować. Gdzie trafi to jego byle niczego nie rozbił więc wyliczyć trajektorię zjazdu i … i jednak nie 🙂
Z pomocą przyszła ekipa mająca swoje miejscówki w Marinie. kilkunastu chłopa jak skały po prostu praktycznie sprowadziło ręcznie ten jachcik po slipie do wody.
W każdym razie udało się Cycka spuścić na wodę a co było dalej w następnym odcinku >>