Tak to się zaczęło
Właściwie to jak to się zaczęło? W wakacje 2018 roku mieliśmy z Agą wyjazd firmowy do Warszawy. Stwierdziliśmy, że przy okazji zrobimy sobie 2 dni wolnego i Agnieszka pierwszy raz w życiu pozna Mazury.
Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Po załatwieniu wszystkiego w Warszawie pojechaliśmy w stronę Mazur w okolicę Śniardw. Tak po prostu. Na wariata. W dowolne miejsce, które jak się okazało znaleźliśmy bez problemu. Niewielki hotelik w starym stylu. Był dość daleko od jeziora ale bardzo fajny, przyjemny ze znakomitym jedzeniem. Wzięliśmy dwa noclegi, tak na wszelki wypadek żeby – jeśli znajdziemy coś innego bliżej jeziora – spokojnie móc się przenieść. Nie było potrzeby, miejsce super. Zaparkowaliśmy auto i wieczorem poszliśmy na spacer do Mikołajek i to był dobry wybór.
Marina w samych Mikołajkach, jachty które tam stały, motorówki, klimat który tam był, szanty spowodowały że w jej oczach pojawiła się iskierka. Jeszcze bała się wsiąść na łajbę, to było widać, ale błysk w oku już został. Pochodziliśmy, odpoczęliśmy, zjedliśmy pyszne żarełko i poszliśmy spać.
Na drugi dzień Aga dała się wyciągnąć na rejs wycieczkowcem. I to był kolejny strzał w dziesiątkę.
Na koniec stwierdziliśmy, że po prostu pojedziemy zwiedzić rejony z mojej młodości czyli okolice Jezioraka okolice Iławy. Pojechaliśmy w takie miejsce gdzie akurat wiedziałem że jest dużo fajnych ośrodków takich z domkami. Znowu pochodziliśmy troszeczkę i tą iskrę coraz bardziej było widać. Postanowiliśmy że za jakiś miesiąc, czyli w sierpniu, jedziemy na kilka dni może na tydzień może na 10 dni, może 2 tygodnie. Wynajmiemy domek, posiedzimy, odpoczniemy po prostu się pobawimy.
To już nie była iskierka. To już była błyszcząca gwiazda.
Ale o tym już w następnym wpisie >>